Grań Główna Tatr w 106 godzin 38 minut.

W dniach 21-25 lipca przeszliśmy wraz z Adamem Pieprzyckim grań główną Tatr od przełęczy Zdziarskiej do Huciańskiej. Celem naszym była próba wyrównania rekordu szybkości Włodka Cywińskiego z 1975 r. (3,5 dnia), ponieważ rekord Krzyśka Żurka od razu uznaliśmy za nieosiągalny dla nas. Czasu Cywińskiego nie wyrównaliśmy, ale na pocieszenie ustanowiliśmy rekord zespołowy.

Nasze przejście poprzedziły 2 wcześniejsze próby i 3 sezony przygotowań. Było to nasze trzecie podejście – poprzednie zakończyły się odpowiednio w 2013 r. na Białej Ławce po moim odpadnięciu z blokiem, i w 2015 r. na Litworowej Przełęczy z powodu słabego tempa i odparzenia (moich) stóp. Szczególnie nasze marne tempo podczas tej drugiej próby nie dawało szans na wyrównanie czasu Włodka.

Podczas przygotowań wiele godzin dyskusji i sporów toczyliśmy z Adamem, ale także z Włodkiem, co do stylu i dokładności drogi. Szczegółowo przepytywaliśmy Włodka co do linii Jego przejścia i taktyki działania, a było to jeszcze przed wydaniem Jego przewodnika. Chodziło głównie o to, co faktycznie było w 75 r. „wszystkimi nazwanymi punktami o charakterze szczytowym”, kiedy jeszcze części WHP w ogóle nie było. Jest jasne, że chcąc mierzyć się z rekordem należało w ogólnych zarysach iść trasą Włodka, a ta niedokładnie pokrywała się z tym, co opisane jest dziś w Jego przewodniku i stanowi swoisty ideał grani, takie graniowe „czyste sześć pięć”. Nie da się przecież ścigać z wynikiem na sto metrów biegnąc sto pięćdziesiąt. Jedną z dyskusji odbyliśmy nawet, całą trójką, podczas pamiętnego spotkania na Koperszadzkiej grani 3 lata temu. Ostatecznie stanęło na „Kurczabie” (sposób przejścia opisany w „Najpiękniejsze szczyty tatrzańskie”, Kurczab, Wołoszyński) jako podstawie. Zależało nam też, aby przyszli „challegerzy” mogli się odnieść do pewnego konkretu, a więc „zestawu obowiązkowego” szczytów i – co bardzo ważne, sposobów ich przejścia. Wydaje się, że „Kurczab” taką bazę dobrze przedstawia, a jego sposób przejścia grani jest z grubsza porównywalny z tym, co robili Włodek i Krzysiek. „Lista obowiązkowa” to pozycje wytłuszczone w opisie, ale oczywiście wchodzi się, niejako po drodze, na znacznie większą liczbę punktów. Specjalny wyjątek zrobiliśmy dla pierwszego znaczącego szczytu grani – Starej Jaworzynki – która w „Kurczabie” jest niewytłuszczona, ale myśmy uznali, że trzeba na nią wejść, bo stanowi istotny początkowy punkt. Tak pokonywana grań wykazała maksymalne trudności V- na Małym Ganku i zawierała oczywiście grań Ostrego, uskok Krzesanego Rogu i Rówienkowej Turni, uskok Żłobistego i Wysokiej, czy uskok Małej Śnieżnej Kopy.

Celem naszym nie było więc to, co niewątpliwie najlepiej zrealizował do tej pory Andrzej Marcisz, czyli przejście „na dokładność”, tylko zmaksymalizowanie szybkości w ramach tego, co stanowi dobry graniowy standard. Wiemy, że pod względem dokładności dla graniowych purystów niewchodzenie na niektóre pazdury, zęby czy igły to kamień obrazy, ale przyznajemy się z pokorą i zauważamy jedynie, że występowaliśmy w nieco innej konkurencji.

Druga część naszych wahań dotyczyła stylu. Mnie osobiście bardzo zależało na przejściu bez wsparcia i składów, bo początkowo myślałem (ja głupi!), że nasze ultramaratońskie doświadczenie pozwoli nam i tak dorównać rekordom. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jest to kompletnie wykluczone. Okazało się, że walczyć można tylko z jednym elementem rekordu – albo czasem, albo stylem, ale na pewno nie z oboma jednocześnie. Przynajmniej, jeśli chodzi o nas. Muszę przyznać, że była to wielka lekcja pokory.

Ostatecznie postanowiliśmy więc, a sugestia pochodziła zresztą od Włodka, że wsparcie na biwakach to najmniejsze ustępstwo stylowe, gdyż dotyczy tylko 3 punktów na grani (przewidywaliśmy 3 biwaki). Planowe rozłożenie depozytów w naszej zgodniej opinii jest większym ułatwieniem, bo pozwala pozbyć się sprzętu, wody i jedzenia praktycznie w całości. Wiem, że użyliśmy, co prawda, 2. niewielkich depozytów, ale dla nas były to jedynie smakołyki, a nie liczące się taktycznie wsparcie, na którym byśmy w jakikolwiek sposób polegali. Liczyliśmy się z tym, że w ogóle może ich nie być, bo założone były sporo wcześniej i w sposób przypadkowy, podczas uprzednich prób na różnych odcinkach. Wypicie szklanki soku było więc bardziej psychiczną nagrodą niż uzupełnieniem płynów – ale pozostaje faktem, że miało miejsce i wymaga odnotowania. Mieliśmy też 2 inne depozyty – jeden wody, drugi wody i szturmżarcia, z których nie skorzystaliśmy, bo wypadły w miejscach biwaków, gdzie wszystko co trzeba (a czasem nawet więcej!) doniosła grupa wspierająca.

Nasze przejście, jakkolwiek chrome i dalekie od ideału, dedykujemy miłośnikowi Grani, wielkiemu sportowcowi i naszemu koledze, który zagrzewał nas do kolejnych prób, doradzał i wspierał, kiedy trzeba – ciągnął łacha, kiedy trzeba – motywował, a który nie doczekał, by nam pogratulować – Włodkowi Cywińskiemu

Artur Paszczak

DIDASKALIA
Biwaki i wsparcie (kolejno):
1. W Siwej Kotlinie pod Jaworową Przełęczą (wsparcie Alicja Paszczak i Leszek Gliziński) 2. W Żelaznej Kotlinie pod Zachodnimi Żelaznymi Wrotami (wsparcie również Alicja i Leszek) 3. W kotlince pod Zadnim Mnichem (wsparcie Alicja i Tadeusz Grzegorzewski) 4. Na Jamnickiej Przełęczy (wsparcie Alicja).
Wykorzystane depozyty: Wschodnia Rumanowa Przełęcz i Żabia Przełęcz Wyżnia – łącznie litr soku i butelka wody, kilka batonów. Na Kasprowy mieliśmy dostarczone buty biegowe i kijki, tam też przez 1,5h przeczekiwaliśmy burzę wypijając po piwie i zjadając obiad.
Pogoda:
dzień pierwszy – bardzo zimno, mokro, początkowo zachmurzenie potem częściowo słonecznie. dzień drugi i trzeci – piękna, słoneczna pogoda. dzień czwarty – od południa burze i ulewy, wieczorem wiatr i mgła, zimno dzień piąty – krążące burze, ale zmokliśmy dopiero pod koniec.
Przebieg akcji (czasy w zaokrągleniu):
1. start 3.05 2. przejście Tatr Bielskich – 5 godz. 23 min (3:05 – 8:28) 3. przejście Tatr Wysokich – 76 godz. (8:28 – 12.21 + 2 dni) 4. przejście Tatr Zachodnich – 25 godz. 23 minuty (12:21 – 13:44 + 1 dzień i 1,5 godz. przerwa na Kasprowym) 5. koniec 13:44
Łącznie 106 godzin 38 minut.
Wyposażenie
Nieśliśmy ok 8 kg plecaki ze sprzętem wspinaczkowym (lina, rep, friendy, karabinki i ekspresy, uprzęże, kaski), ubraniem, szturmżarciem i co najważniejsze wodą (2,5-3l na dzień).

Dokumentacja
Uważamy, że w dzisiejszych czasach, a szczególnie przy przejściach aspirujących do jakiegoś sportowego wyniku, dokumentacja po prostu musi mieć miejsce. Na każdym głównym szczycie robiliśmy więc zdjęcie bądź filmik i przeważnie dodatkowo zdjęcie zegarka. Przez pierwsze 2 dni mieliśmy jeszcze zegarek GPS zapisujący ścieżkę, ale niestety zawiódł – szybko się rozładował i na dodatek okazał się być niedokładny. Liczyliśmy na zapis deniwelacji, ale ta kompletnie się pogubiła – ogromna szkoda! Niemniej materiał zdjęciowy nie tylko dokumentuje przejście, ale na dodatek pokazuje czasy przejścia.
Najważniejsze punkty czasowe (mogą występować niewielkie błędy ze względu na konieczność wtórnej synchronizacji czasu aparatu i stopera):

Trasa przejścia

Zestawienie czasowe przejść GGT 2016